poniedziałek, 25 listopada 2013

Zimowa lampka

Od dłuższego czasu z zazdrością oglądam skandynawskie blogi... Nie, nie chodzi o garnki, filiżanki, poduszki, pledy i Bóg wie, co jeszcze - chodzi o śnieg! W ostatnich dniach Pan Mąż nie raz oglądał, jak zaklinałam wszelkie prognozy pogody, aż wreszcie dzisiaj budząc mnie rano ze snu mógł powiedzieć: "Za oknem leży śnieg...!". "Żartujesz?!" - wołałam bezgłośnie, starając się wyślizgnąć bez szelestu spod kołdry, pod którą również cichutko śnił od jakiegoś czasu nasz Pieszczoch.

Wyglądam za okno - jest! JEST! I pięknie okrywa już od dawna nagie gałęzie, otula sczerniałe trawniki, migocze w słońcu budzącego się dnia... Cudownie! I jak na zawołanie, bo wczoraj już z tęsknoty za zimowym światłem w domu, jego ciepłem, zrobiłam zimową lampkę - choć "zrobiłam" to może za dużo powiedziane... Mimo wszystko lampka rozświetlać nam teraz będzie (mam nadzieję) coraz bielsze popołudnia i wieczory, a już dziś ozdobiła plan zdjęciowy dla mojej ślicznej Kuzynki i jej nowej stylizacji...


Banalność tej dekoracji ma coś ze skandynawskiej prostoty i lubię sposób, w jaki współgra z innymi przedmiotami w swoim otoczeniu. Zgodnie z planem z dniem pierwszego śniegu zmieniłam kolory dodatków w domu, cześć z nich widoczna jest już na powyższym zdjęciu. Postaram się w najbliższym czasie podzielić z Wami tymi zmianami! Dziś jednak zostawiam Was z jeszcze paroma ujęciami z naszej "scenografii"...




Magicznego wieczoru życzę Wam serdecznie!

Brak komentarzy: