środa, 30 października 2013

Ciemno - jasno, zimno - ciepło, czyli inspiracje z pogaduch z Siostrami:)

Lubicie beże, biele i kremy? Pewnie! To piękne odcienie, neutralne, ciepłe i bezpieczne... Dobrze, jeśli stanowią tło dla nietuzinkowego piękna. Właśnie - tło! Ale co zrobić, jeśli we wnętrzu ciągle brakuje "tego czegoś"? Jakiegoś akcentu, kontrastu albo zwyczajnie charakteru? Nie twierdzę, że kremowe wnętrza są go pozbawione, ale tak jak do każdej figury trzeba umieć dobrać idealną sukienkę (w tym temacie serdecznie odsyłam do specjalistki - http://martynasterczewska.wordpress.com ), tak warto pamiętać, że z racji układu, ułożenia w stosunku do stron świata i ilości światła, pewne wnętrza mogą nas zaskoczyć bardziej niż pozytywnie, jeśli damy im szansę pokazać się z innej kolorystycznej strony. Są miejsca, gdzie dramatyczne kontrasty, nasycone kolory i teatralne światłocienie w połączeniu z funkcją miejsca są po prostu fenomenalne! To tak jak w życiu - czasem trzeba zaryzykować, żeby przekonać się, czy może być jeszcze genialniej...

Na "smaczka" dzielę się najnowszymi wykopaliskami, a szukać nie trzeba, same się znajdują!







Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony www.countryliving.com .

wtorek, 29 października 2013

Metamorfoza kuchni

Drodzy Czytelnicy!

Nie mogę opisać tego uczucia, które pojawia się w chwili, kiedy słyszę, że komuś ten mój blog właściwie się podobał... Myślę, że gdyby nie garstka pewnych ludzi, którzy przywrócili mi wiarę w sens tego zajęcia, może już nie chciałabym do tego wracać, myślałabym tylko czasem o tych rzeczach, które chciałam jeszcze Wam wszystkim opisac lub pokazac.. Zrobię to na pewno w niedalekiej przyszłości, już bez powątpiewania, bez okrajania tekstu, a z podwojną radością z tego, co tu robię.

W ramach prezentu prezentuję Wam dziś moją odświeżoną kuchnię! W całym naszym niebiańskim kąciku była chyba jedynym pomieszczeniem, którego szczerze nie lubiłam. No, może nie było aż tak źle z tymi odczuciami, nie miałam ochoty rozlać "przypadkiem" kawy po ścianie i stwierdzić, że teraz przydałby się remont...ale fakt, nie lubiłam jej. Nie mogłam jej przede wszystkim przebaczyć tego, że ma nawet jednego, maleńkiego okienka, które wpuszczałoby odrobinę złotego blasku słońca do kuchennego wnętrza. Tego braku nie nadrobiła nawet soczysta zieleń na ścianach. Kuchnia urządzana była troszeczkę zbyt niskobudżetowo, ale kto na początku małżeństwa, a potem jeszcze z Maleństwem na pokładzie ma pieniądze na wszystkie swoje marzenia? My nie mieliśmy. W końcu jednak przyszedł czas również na magiczną przemianę kuchni!

Zdjęcia PRZED są koszmarne. Remont już widac w postaci ogromnego rozgardiaszu, który pogłębia tragedię przedremotową. Tak bardzo nie mogłam już na to patrzec, że za aparat wziął się Pan Mąż. Oto jego dokumentacja:






Jak wygląda kuchnia PO? Na pewno odrobinę lepiej! Może nawet zaczynam czasem zapominać o tym brakującym okienku... Nowy kolor dodał pomieszczeniu energii, a upragnione płytki optycznie powiększyły wydzieloną z kawałka korytarza (!) kuchnię:




Pan Mąż postarał się o nowy nabytek pasujący do ukochanego kredensu - własnoręcznie wykonaną szafeczkę z szufladami, która na wiosnę zostanie wzbogacona o nadstawkę z półeczkami.

To, co jednak najbardziej lubię w tej kuchni to szczegóły... Szczególnie chętnie zawieszam oko na takich detalach:










Filiżanki z niebieskim wzorem moja Mama kupiła z okazji moich osiemnastych urodzin, a półeczka na przetwory ma naprawdę długą, rodzinną historię. Materiał na zdjęciu to nowe obicie starego krzesła, z którego teraz korzysta Pieszczoch - zamiast Ikeowego krzesełka do karmienia, które po prostu znienawidził. Teraz to wszystko cieszy nas za każdym razem, kiedy nastaje czas na posiłek lub aromatyczną kawę... Kto chce filiżankę? Zapraszam do Nieba!