piątek, 26 grudnia 2014

Handmade

Drodzy moi! Hoho! Jaki cudowny prezent sprawila nam dziś Matka Natura! Biały puch tak pięknie wszystko otulił, że godzinami teraz można patrzeć za okno! Od rana nie mogę się nacieszyć:)

Jak minął Wam świąteczny czas? Mam nadzieję, że wypełniła go radość, ciepło, światło i uśmiech najbliższych;) ....aaaaaaaaa! No i wymarzone prezenty rzecz jasna!:) 

W tym roku postanowilam jeszcze więcej prezentów przygotować ręcznie. Zwykle robię coś, czasem dla Pana Męża, czasem dla kogoś innego, piekę też całe góry pierniczków, tak, aby każdy z moich najblizszych został obdarowany, ale w tym roku...huhu! ruszyla produkcja wielkoskalowa!:) I tak, by zdążyć ze wszystkim, prezenty dłubałam od końca listopada:)

Przede wszystkim - tradycja! Pierniczki musst sein, więc trzy dni przed Wigilią dom okryła warstwa mąki i cukru pudru w wirze aktu twórczego. Pierniczki te następnie zostały przeliczone, nadmiar zutylizowany do porannej kawy, a przeznaczona na prezent reszta została była zapakowana i sprawiedliwie podzielona między wszystkie prezentowe torebki:) Oto rzeczone łakocie:





Nowości w tym roku jednak również nie zabrakło, postanowilam zabrać się za produkcję zimowo–Świątecznych mydełek:) Pan Mąż dzielnie to szaleństwo wspierał i towarzyszył mi przez dobrych parę godzin w kuchni. Efekt wyglądał następująco:






Wydziergałam również dla Brata i Bratowej sweterek na termofor. Wygrzebalam najładniejszą włóczkę, jaką tylko miałam w domu i kiedy tylko Staś uciekał do Dziadków, zamiast położyć nogi w górze i popjać herbatkę, dłubałam dzielnie pokrowiec myśląc o ciepełku, jakie może im przyniesie. Bo w końcu za oknem teraz leży śnieg:) 



Na koniec podzielę się z Wmi ozdobami, które robiłam razem ze Stasiem. Wykonaliśmy je dla mojej Mamy na świateczny stół, jako pierwszy upominek dla każdego przy stole:) Co prawda gdyby nie ten pomysł i tak medaliki wpadłyby do prezentowych torebek za pierniczkami i mydełkiem, ale tak chyba było milej. I dla mnie i dla wszystkich:) Staś pomagał od samego początku, z tego względu nie wszystkie wyszły nieskazitelne, ale moim zdaniem te drobne artefakty są wartością tych ozdob, szczególnie, kiedy odkopiemy je za 20 lat i pokażemy Stasiowi:) 









Pracy ogółem przyznam, było sporo...ale radość Najbliższych była warta każdej sekundy spędzonej nad tymi rzeczami:)

Jeszcze gwiazdkowo - pozdrawiam, Kochani!

































Brak komentarzy: