Żeby choć raz zobaczyć tam przyjaciół.
Fartuszek jest z bardzo fajnego materiału, przypomina płótno, ale jest dużo milszy w dotyku. Wzór tez jest bardzo fajny, te kangurki wyglądają bardzo etnicznie, ale wpisują się w całość. Tak wiec od dziś w mojej kuchni oficjalnie wyrażam swą australiofilię.
...i razem z nimi Whitehaven Beach, podobno jedno z najpiękniejszych miejsc Świata:)
Jeśli ktoś jest w stanie zafundować mi bilet, przyjmę z największą radością!
Póki co, to kawałeczki Australii przylatują do mnie. I jest to, moim zdaniem ogromny ukłon w stronę naszej tradycji obchodzenia Świąt, gdzie pogoda i pora roku nierzadko pomaga, by poczuć ich magię. Nie chodzi mi tylko o śnieg, ale rownież jedzenie, bo kto normalny objadalby się smażonym karpiem, piernikami i pierogami, kiedy za oknem dwustustopniowy żar leje się z nieba? Po co gotować barszcz, wystarczy buraki wynieść przed dom, na słońce... Siłą rzeczy Gwiazdka jest w Australii głownie czasem odpoczynku, spędzania czasu z bliskimi i, no cóż, zrozumiałe, wszechobecnego barbecue. U nas jest dużo inaczej, inaczej ten czas celebrujemy, inaczej planujemy przygotowania, wreszcie inaczej traktujemy świąteczne podarki. Z powodu tych wszystkich rożnic czuję się naprawdę wyróżniona, że australijscy przyjaciele pamiętali o mojej rodzinie.
Kartka mnie zachwyciła, jest przepiękna. Stoi tak, by wszyscy ją widzieli, zerkam sama na nią bardzo często i rozpiera mnie radość:)
Poza tym zostały docenione moje kulinarne pasje, od dziś gotuję pierogi w australijskim fartuszku!:)
I nie tylko z racji zapasu Vegemite'a w lodowce!:)
Cheers!;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz