...i zapalam świece, teraz w wymarzonej latarni:)
Kochani, dziś pozwalam sobie podzielić się z Wami radością, jaką sprawił nam pan Święty bardzo pięknym podarkiem. I chociaż nie udało mi się go umieścić w miejscu, w którym pragnęłam, i tak całkiem sympatycznie nam się tu wpasował. Drewniana latarenka, przez której szyby Świat staje się niemal nieskazitelny:)
Palimy w niej świece blokowe, w ksztacie walca, oczywiście koniecznie białe!:) Myślę, że nasze tempo zużycia szybko nas skłoni do odwiedzenia Ikei w poszukiwaniu przynajmniej kilku sztuk zestawu takich właśnie świec! Te, które mieliśmy w domu wydawały mi się całkiem pokaźnym zapasem...aż pod choinką znaleźliśmy wyczekany prezent:)
Latarnia stanęła na parapecie ze względu na Stasia. Na podłodze narażona jest niestety na szkody związane z uderzeniami jego pojazdów, konika na biegunach, klocków, resoraków, plastikowych narzędzi i jeszcze miliona innych rzeczy, które cyrkulują po mieszkaniu:) Cóż, nie ma tego złego! Opleciona pięknym, zielonym bluszczem wygląda zachwycająco:)
Ale najpiekniej wyglada na tle śniegu za oknem. Kocham zimę! I bielutki puch, którego ostatnio tak mało nam pada z nieba... Chyba naprawdę spakuję wreszcie walizki i wyprowadzę się ze Stasiem i Panem Mężem na Alaskę, chyba, że w trybie ekspresowym opanuję wreszcie szwedzki;)
...w sposób niezauważalny przeksztaca się w cudowny, tętniący życiem chaos "po", równie miły dla oka jak stan oczekiwania na gości:
Chociaż może mój zachwyt jest najzwyczajniej spowodowany tym, że po prostu lubię gości:)
Oby było ich jak najwięcej w nadchodzącym roku!:)
Jeszcze raz wszystkiego naj, Kochani! Kolejny post już w roku 2015;)
Wasza Ola.