poniedziałek, 8 grudnia 2014

Optymizm nie do zdarcia

Kiedy opowiadam przyjacielowi o tym, co się u nas ostatnio dzieje, w odpowiedzi słyszę: "Taaaaak, no cóż....nic nie chce mowić, ale etap zwykłego pecha chyba juz jest za wami...". Coś w tym jest. Tylko, że ja nie chcę się na złych rzeczach skupiać, lepiej pozytkowac energię gdzie indziej, wtedy wbrew pozorom więcej się jej też zyskuje. Tak jest szczególnie w przypadku tych wszystkich miłych chwil, które spędzamy z Synkiem. W niedzielę przepis na beztroskę znalazł się w naszej beznabiałowej książce kucharskiej- za nami wspólne pieczenie malutkiego miasteczka z piernika!:) 


Malutkie rączki mojego Stasia (bo powoli zaczynam się zastanawiać, czy się nie oburzy wreszcie na tego Pieszczocha, chociaż ciągle, bezdyskusyjnie nim jest!) pomogły mi powycinać domki. Z precyzją cięcia było naprawdę świetnie, ale piernikowa materia moim zdaniem jest odrobinę zbyt pulchna na takie architektoniczne zabawy, warunek jednak miałam postawiony jasny:

" Mamusiaaaaaaaaaaa, ja chcę zjeść ciasteczko!"
" Ale to nie jest zwykłe ciasteczko, to na pierniczkowe domki. Bedą twarde, nie wiem czy da się te domki zjeść."
" Ja chcę jeść domki...."

....i wydęte w grymasie rozczarowania usteczka znowu mnie rozbroliły.... Stanęło więc na normalnym przepisie i niekontrolowane puchnących ścianach konstrukcji:)


Efekt wydaje nam się wszystkim całkiem fajny, zdecydowanie rozwesela nasz przedświąteczny krajobraz dziennego pokoju:)


...i tylko zastanawiamy się wszyscy czasem skąd tam pada śnieg...?:)


Miłego wieczoru!




Brak komentarzy: