niedziela, 23 listopada 2014

Puk, puk?

Jest tam kto? 

Bo ja juz myślałam, żeby stąd zniknąć na dobre, ale coś mi jednak nie pozwala...

Mija prawie rok, trudny rok, pełen sporych kłopotów, ale też przepięknych, wzruszajacych chwil. Pieszczoch już wyrósł na konkretnego przedszkolaka, codzienne rozmowy z Nim są takim cudownym oddechem, a słowa "kocham Cię bardzo, Mamusia" napędzają energią jak nic innego na Świecie. Moja Rodzina jest warta każdej walki o spokój, radość, zdrowie i szczęście i właściwie ta walka wypełnia nam codzienność, ale nie zapominamy o sobie. ...i może właśnie dlatego muszę tu wrócić, chociażby na moment.

Dziś, oprócz słów, dwa zdjęcia - efekt naszego pierwszego pieczenia pachnących świątecznie pierniczkow. Ciasteczka wycinał nikt inny jak mój synek, to niezmiennie jeden z naszych ulubionych sposobów spędzania miło czasu:) Czekamy oboje na prawdziwą, białą zimę i zaklinamy codziennie prognozy pogody, bo na szczęście nie tylko ja kocham światło świec, ciepłe pledy, zapach cynamonu, mięciutkie swetry i nieśmiałe oczekiwanie na świąteczną magię:) Smacznego!

 





Brak komentarzy: