środa, 20 listopada 2013

Sypialnia Malucha i wielki powód zmian

- W Norwegii jest noc polarna... - powiedziałam trochę do siebie, ciągnąc temat Europy Północnej, który jakoś przypadkowo znalazł się w rozmowie pomiędzy mną a moją Mamą. Nie wiem, czy dosłyszała, ale nie uznałam tego za potrzebne, żeby to zdanie powtarzać - głaskała właśnie miejscowego kota, który pomrukiwał donośnie z zadowolenia. Zatopiłam się w myślach. Wyobraziłam sobie biały krajobraz, delikatny, śnieżny puch otulający skandynawskie domy. Ich okna rozbłyskiwały pięknym, złotym światłem, a w oddali majaczył zarys wysokich gór.

- ...mogłabym tam mieszkać... - dodałam półgłosem, ciągle zamyślona nad swoją wizją Norwegii spowitej w polarnej ciemności.

- Gdzie?! W Norwegii..? - a jednak słuchała. Uśmiechnęłam się szeroko.

- Tak.



Zima po cichutku skrada się do naszych czterech ścian. Zawitała niedawno u Pieszczocha, ubielając mu zupełnie łóżeczko. Ja powoli szykuję się do ugoszczenia zimy w pokoju dziennym, ale czekam jeszcze - niech to będzie jak wielkie białe święto! Tymczasem ja i Maluszek cieszymy się z kolejnych zmian - powrotu starego łóżeczka, bielutkiego kocyka od mojej Mamy i wypiłowanych przez Pana Męża szczebelków na boku łóżeczka:



Poszewkę z haftami sprezentowała mi rok temu Babcia, ta druga jest bardzo stara, ale z cudownie miękkiej bawełny. Związałam ją szarą tasiemką, nie przepadam za guzikami do pościeli.

Zmiany, o których pisałam wczoraj to również tajemnicza zabawka Pieszczocha. Kochani! Mamy w sypialni po prostu mini plac zabaw z tunelem i "łapaczem" jak nazywa namiot mój Tata!



Pieszczoch za nim po prostu szaleje! Jeśli nie ma już siły na szaleństwa w tunelu kładzie się na poduszce w namiociku, którą włożyłam mu widząc, że gotowy jest tam usnąć! Dziś nie chciał wyjść nawet na metr z sypialni, no może poza małym wyjątkiem codziennego spaceru. Tunel jest odpinany, można go ponadto w każdym momencie złożyć. Na noc po prostu składamy tylko tunel, którego rozkładanie jest rano wielką atrakcją!

Nie dziwi mnie taka radość Pieszczocha, sama ochoczo zabierałam się za budowę namiotów już jako ciut większe niż nasz Maluch dziecko. Cześć mojej konstrukcji stanowiło biurko, pod którym miałam salon, upiększałam jego ściany wieszając na nich obrazki... Na szpilkach wbitych w tapetę! Moja Mama wyrozumiale wybaczała mi podarte fragmenty i przymykała na nie oko. Tak jak ja teraz - na totalną niefunkcjonalność pokoju :)

Żegnam Was dziś nostalgicznie i życzę cudownej wieczornej aury...

Brak komentarzy: