sobota, 16 listopada 2013

Lepsze niż Gerber, czyli sprytna Mama zyskuje dwa razy

Stuk, stuk, stuk....chrrrrrrrrrrrrrrrr...oto kroczy Pieszczoch wzdłuż osiedlowych uliczek, ciągnąc za sobą drewnianą kaczkę. Puchowa, czerwona kurteczka lekko krępuje mu ruchy, ale zabawa jest zbyt przednia, żeby z niej rezygnować z tak błahego powodu.



Kłopot z ograniczoną swobodą ruchów bywa jednak nie do przeskoczenia. W lato go nie było, lekkie ubranka jak druga skóra pozwalały na szaleństwa w piaskownicy i maraton po okolicy. Dookoła natura zachęcała feerią barw do odkrywania jej cudów, kto siedziałby wtedy w wózku?! Na pewno nie Pieszczoch! Teraz jednak wszystko przygasło, przycichło...no i te ogromne kurtki! Nic dziwnego, że to czas na spacery z zabawkami. Na szczęście mamy ich troszkę na podorędziu, jeśli muszę je później obmyć, no cóż..przynajmniej oszczędzam czas na karmieniu Maluszka, bo obiad znika z talerza szybciej niż zwykle po aktywnym spacerze! A spacery to naprawdę żywioł Pieszczocha, na samo słowo "spacer" wyjmuje sam z szafy kurteczkę i w mgnieniu oka staje prawie gotowy pod drzwami:


Nie straszne mu nawet ostatnie chłody! Jeśli spacer się przedłuża, a rączki zaczynają marznąc, cóż z tego! Odkryliśmy dzisiaj przecież użytecznośc kieszeni!



Kiedy docieramy do domu podgrzewam szybko obiad. Staram się gotować wieczorami, żeby w ciągu dnia w spokoju korzystać z radości przebywania z Maluchem. Nawet jeśli bawiłby się w pobliżu lub włączyłby się do pracy i gotowanie traktował to jako zabawę, wolałabym, żeby robił coś, co pozwala mi z daleka trzymać noże i inne ostre kuchenne sprzęty. Taką czynnością, jest wspólne parzenie kawy! I wierzcie mi, Pieszczoch robi najlepszą kawę na Ziemi!


Kawa już czeka i pachnie oszałamiająco, a obiad już gorący! Wreszcie siadamy do jedzenia. Wszyscy. Nie gotuję dla nas oddzielnie, po co - przecież tyle zdrowych i lekkich potraw łączy i Malucha i nasze kulinarne upodobania, nawet pomimo wielu ograniczeń związanych z alergiami Pieszczocha! Dziś w menu zupa - krem z dyni. Pyszna i gęsta, z delikatnym kurczakiem, szczyptą papryki, natki pietruszki i cebulką...



Obiadek zjedzony więc pora na drzemkę. W tej kwestii zawitała u nas mała sypialniana rewolucja. Dotychczasowe łóżeczko było śliczne - z drewna pomalowanego na biało, jednak pojawił się dość niepokojący problem. Nasza pociecha wpadła na dość niecodzienny pomysł zabawy i stojąc w łóżeczku całym ciałem rzuca się na jeden z jego dłuższych boków. Efekt jest taki, że poprzednie łóżeczko potrafiło się zachwiać i przyprawić mnie o zawał serca, tak więc stare łóżeczko zastąpiliśmy na moment łóżeczkiem...turystycznym, do którego włożyłam materac z dotychczasowego łóżeczka. Zaletą jego konstrukcji jest to, że dno ma troszkę niżej, więc nawet w takiej zabawie żadna z nóżek łóżka nie odrywa się od podłogi, a ja spokojnie bawię się z Pieszczochem bez obaw o jego niemądre pomysły. Łóżeczko ma otwór z jednej strony, dzięki czemu Maluch może w dowolnym momencie w niego wyjść, a ja...w dowolnym momencie mogę ten otwór zamknąć na ekspres, choć już teraz taka opcja nie jest właściwie potrzebna...




Rozważamy kupno innego, bardziej "dorosłego" łóżeczka, jednak Pieszczoch rzuca się w nocy tak bardzo, że jeszcze troszkę boję się, że będzie spadał. Ten pomysł na razie więc dojrzewa, ale Pieszczoch jest w tej kwestii szybszy, co dzień mnie zaskakuje, więc kto wie, a może ten zakup czeka mnie już za tydzień?

Na pewno w swoim czasie!

Życzę Wam przyjemnego sobotniego wieczoru!

Brak komentarzy: