Kłopot z ograniczoną swobodą ruchów bywa jednak nie do przeskoczenia. W lato go nie było, lekkie ubranka jak druga skóra pozwalały na szaleństwa w piaskownicy i maraton po okolicy. Dookoła natura zachęcała feerią barw do odkrywania jej cudów, kto siedziałby wtedy w wózku?! Na pewno nie Pieszczoch! Teraz jednak wszystko przygasło, przycichło...no i te ogromne kurtki! Nic dziwnego, że to czas na spacery z zabawkami. Na szczęście mamy ich troszkę na podorędziu, jeśli muszę je później obmyć, no cóż..przynajmniej oszczędzam czas na karmieniu Maluszka, bo obiad znika z talerza szybciej niż zwykle po aktywnym spacerze! A spacery to naprawdę żywioł Pieszczocha, na samo słowo "spacer" wyjmuje sam z szafy kurteczkę i w mgnieniu oka staje prawie gotowy pod drzwami:
Nie straszne mu nawet ostatnie chłody! Jeśli spacer się przedłuża, a rączki zaczynają marznąc, cóż z tego! Odkryliśmy dzisiaj przecież użytecznośc kieszeni!
Kiedy docieramy do domu podgrzewam szybko obiad. Staram się gotować wieczorami, żeby w ciągu dnia w spokoju korzystać z radości przebywania z Maluchem. Nawet jeśli bawiłby się w pobliżu lub włączyłby się do pracy i gotowanie traktował to jako zabawę, wolałabym, żeby robił coś, co pozwala mi z daleka trzymać noże i inne ostre kuchenne sprzęty. Taką czynnością, jest wspólne parzenie kawy! I wierzcie mi, Pieszczoch robi najlepszą kawę na Ziemi!
Kawa już czeka i pachnie oszałamiająco, a obiad już gorący! Wreszcie siadamy do jedzenia. Wszyscy. Nie gotuję dla nas oddzielnie, po co - przecież tyle zdrowych i lekkich potraw łączy i Malucha i nasze kulinarne upodobania, nawet pomimo wielu ograniczeń związanych z alergiami Pieszczocha! Dziś w menu zupa - krem z dyni. Pyszna i gęsta, z delikatnym kurczakiem, szczyptą papryki, natki pietruszki i cebulką...
Obiadek zjedzony więc pora na drzemkę. W tej kwestii zawitała u nas mała sypialniana rewolucja. Dotychczasowe łóżeczko było śliczne - z drewna pomalowanego na biało, jednak pojawił się dość niepokojący problem. Nasza pociecha wpadła na dość niecodzienny pomysł zabawy i stojąc w łóżeczku całym ciałem rzuca się na jeden z jego dłuższych boków. Efekt jest taki, że poprzednie łóżeczko potrafiło się zachwiać i przyprawić mnie o zawał serca, tak więc stare łóżeczko zastąpiliśmy na moment łóżeczkiem...turystycznym, do którego włożyłam materac z dotychczasowego łóżeczka. Zaletą jego konstrukcji jest to, że dno ma troszkę niżej, więc nawet w takiej zabawie żadna z nóżek łóżka nie odrywa się od podłogi, a ja spokojnie bawię się z Pieszczochem bez obaw o jego niemądre pomysły. Łóżeczko ma otwór z jednej strony, dzięki czemu Maluch może w dowolnym momencie w niego wyjść, a ja...w dowolnym momencie mogę ten otwór zamknąć na ekspres, choć już teraz taka opcja nie jest właściwie potrzebna...
Rozważamy kupno innego, bardziej "dorosłego" łóżeczka, jednak Pieszczoch rzuca się w nocy tak bardzo, że jeszcze troszkę boję się, że będzie spadał. Ten pomysł na razie więc dojrzewa, ale Pieszczoch jest w tej kwestii szybszy, co dzień mnie zaskakuje, więc kto wie, a może ten zakup czeka mnie już za tydzień?
Na pewno w swoim czasie!
Życzę Wam przyjemnego sobotniego wieczoru!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz