wtorek, 13 listopada 2012

Lutownica, młotek i piła....czyli Pan Mąż tworzy!

Dzień z Pieszczochem był długi, Maluchowi wychodzą ząbki i zrobił się troszkę marudny, ale spokojnie dajemy sobie radę uśmierzając ból setkami kolorowych książeczek, maskotek i klocków. W dni takie jak dziś warto mieć wszystko pod ręką, łatwe do sięgnięcia, jeszcze łatwiejsze do schowania, szczególnie, kiedy nawiedza nas nieoczekiwany gość. Nasze otoczenie jest bardzo ważne- od tego jak komfortowo zaprojektowaliśmy sobie mieszkanko zależy bowiem bardzo wiele! Dobre, ergonomiczne mebelki można znaleźć w wielu sklepach, ale oczywiście najlepsze są te pod wymiar, które nie tylko wyglądają tak, jak chcemy, ale również dostosowane są idealnie do pomieszczenia i funkcji jaką spełniają.

Drogie Panie, JESTEM SZCZĘŚCIARĄ.

Mój Mąż nie tylko wie, gdzie leży Ikea na mapie, wie również jak wygląda piła, lutownica (to najlepiej) i młotek (równie dobrze)! Mało! Efekty tej wiedzy mam we własnej sypialni i sprawdzają się bajecznie! Bez szafy wnękowej autorstwa Pana Męża nie potrafiłabym żyć, wszystko ma tam swoje miejsce, nic się nie ma prawa zgubić, miejsca jest spokojnie tyle, żeby wejść i porozglądać się po półkach, a w razie potrzeby zasunąć za drzwiami kilka bębnów suchego prania w oczekiwaniu na prasowanie. Ma dwie części- w jednej mieszczą się cztery drążki na ubrania, w drugiej schowana jest ściana półek z masą szuflad. Owszem, Ikea i Komandor też takie robią, ale ta jest szczególna- wykonana zdolnymi dłońmi Pana Męża, wykorzystująca każdy centymetr przestrzeni, superwygodna, moja... Co rano odsuwając przesuwne drzwi myślę to samo: "Jezu, jaki komfort!".





Mam nawet delikatne światełko we wnętrzu, które nie budzi Maluszka!

Oprócz szafy Pan Mąż skonstruował świetny regał, od podłogi po sam sufit! Ma 36 przegródek, zajmuje pół ściany i chociaż wypełniłam wiele półeczek, ciągle mam jeszcze zupełnie puste! Regalik stoi przy łóżku, więc kiedy Pieszczoch fika koziołki na mięciutkiej narzucie wystarczy jeden ruch, żeby sięgnąć pudełko z pluszakami.


Pan Mąż powoli odnajduje się w stolarskiej pasji. Mebelki na zdjęciach powstały bardzo szybko, miał się nam niedługo narodzić synek i Pan Mąż pracował niemal dniami i nocami. Teraz zdarza się więcej luzu- może nie czasowego, ale nic w tej chwili nas nie goni i w swoim czasie powstają małe cudeńka jak to, które pokazałam jakiś czas temu:




I w ten sposób światło nie opuszcza naszego nieba, chociaż oczywiście najpiękniejsze zjawiska rysuje to naturalne, ciepłe i dające życie. Dziś namalowało na naszej ścianie przepiękny obraz! Musiałam być szybka, bo znikał w oczach!



Piękna niespodzianka, chociaż podobno najbardziej dzisiaj się cieszą Australijczycy- za jakąś godzinę będą mogli na własne oczy podziwiać pełne zaćmienie Słońca... Szczęściarze!

Dobrej nocy!


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

oj pamiętam te zmagania z szafą ;) Ba nawet mi się udało swą rękę do ich powstania przyłożyć. Chociaż przy ogromie pracy jaką Łukasz w to włożył, to ja raczej symbolicznie pchnąłem palcem :P

k.

ola pisze...

Każda pomoc się liczy!:*