czwartek, 20 grudnia 2012

Sinusoida losu

Od paru dni nie mogę pogodzić się z pewną zmianą, która stała się przyczyną wielu łez i popsuła skutecznie mój gwiazdkowy nastrój. Już myślałam, że świąteczny duch nie wróci, że bezpowrotnie roztrzaskał się o mur złych emocji, a tu...niespodzianka! Czasem wystarczy tak niewiele, zwykła ludzka życzliwość, żeby się uśmiechnąć... Prosta prawda, która wróciła do mnie dzisiaj, a o której nie pamiętamy, aż spotyka nas coś niezwykłego.

Zmuszona do pozostawienia Pieszczocha pod babciną opieką, popędziłam dzisiaj na pocztę, żeby wysłać paczuszkę do Wieliczki. Przy okazji postanowiłam kupić smoczek z termometrem dla Pieszczocha - od momentu małej katastrofy ze sterylizatorem jeszcze nie udało nam się tego braku uzupełnić. Idąc od apteki do apteki natknęłam się na malutki sklepik z różnościami- koronkowymi serwetami, ramkami na zdjęcia, ozdobnymi świecami, dekoracyjnymi drobiazgami... Kiedy weszłam nie mogłam się napatrzeć! W końcu wybrałam malutką ramkę do sypialni i spinacze z aniołkami do zamiany w białej ramie (o tej ). Pani sprzedawczyni zaproponowała, że może mi gratisowo zapakować te zdobycze, ale podziękowałam, skoro kupiłam je dla siebie, i bez wahania powiedziałam jej w jakim celu kupuję spinacze. Od słowa do słowa rozmowa zaczęła mnie bardzo wciągać, w końcu jakoś naturalnie zwierzyłam się ze wspomnianej zmiany i...chyba po raz pierwszy poczułam się TAK zrozumiana. Pani sprzedawczyni nie próbowała mnie pocieszać, ani przekonywać, że "tak jest lepiej". Po prostu wiedziała, że najlepszym słowem jest najzwyklejsze "rozumiem". Zrozumiała jak kobieta kobietę. Tematy przychodziły same, zasiedziałam się bez pamięci, w końcu jednak trzeba było iść, Maluszek na mnie przecież czekał, ale jakoś ciężko było wyjść z tego ciepłego miejsca. Przyjemny półmrok otulał mnie tak miło razem z migoczącymi płomykami bielutkich tealight'ów na okrągłej tacy... W końcu jednak życzyłyśmy sobie wesołych świąt, i już miałam wyjść, kiedy pani podarowała mi jeszcze jednego aniołka. Zamknęłam go w dłoni i niosłam ze sobą, w tym geście było wszystko, wszystkie dobre życzenia, pocieszenie, zaproszenie do rozmowy w przyszłości... Dziękuję, Pani Andżeliko! Znowu czuję Święta i znowu wierzę, że ten czas otwiera serca...





1 komentarz:

Unknown pisze...

Też chciałabym poczuć te magię...
Ciesz się nią.