Dzisiejszy post jest dla Geralda z Australii, któremu chciałabym pokazać to, co udało mi się uchwycić podczas Świąt. Nie jest tego bardzo dużo, pochłaniająca zabawa z Pieszczochem sprawiała, że nawet nie rejestrowałam czasem "krążenia" potraw po stole, wrzucam więc parę zdjęć również z zeszłego roku, ale mam cichą nadzieję, że przynajmniej troszkę uda mi się przybliżyć smakowity portret polskich świąt Bożego Narodzenia.
Wigilia byłaby w Polsce naprawdę dziwna bez karpia. Dlaczego akurat ta ryba, a nie inna, zdobyła status wigilijnego must-have pozostaje poza moją wiedzą. Nie ukrywam, że bardzo go lubię i nie rozpaczam z powodu tej tradycji. Śledzie, te dobrze przyrządzone, są również stołowym przebojem. W tym roku postanowiłam dorzucić jeszcze jedną rybkę do wigilijnego zestawu - łososia. Skoro ryba po grecku tak często na nim bywa, czemu nie łosoś? I, czemu nie, w kruchych migdałach z sosem z krwistoczerwonych granatów? Nie udało mi się niestety uwiecznić tego dania, pomysł chyba jednak się przyjął, z talerzy zniknęło w końcu ponad półtora kilograma filetu z łososia...
Ryby jeśli myślimy o potrawach, to właściwie esencja Wigilii, nie sposób jednak wyobrazić sobie jej bez zup - grzybowej i czerwonego barszczu.
A do barszczu i grzybowej? Oczywiście pierogi, uszka lub...knysze - półkruche paszteciki z kaszą gryczaną i grzybami.
Nie zabraknie też kapusty z grochem, a w Święta - bigosu!
Mięsko pojawia się dopiero po Wigilii...
A na osłodę...ciasta! Makowce, pierniki, serniki, keksy... W tym roku pokusiłam się o mix tych smaków - sernik przekładany piernikiem.
Pić też trzeba...
...ale to wszystko nic! Świąt nie byłoby jednak bez Mikołaja! ...zwłaszcza takiego:
...pomyśleć, że jeszcze rok temu ten sam Mikołaj najchętniej nie opuszczałby swojego ciasnego mieszkanka:
Ściskam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz