poniedziałek, 17 grudnia 2012

Przedświątecznie

O, jak mi brakowało tego uczucia!

Chwila tylko dla mnie, puste okienko Bloggera, ciepła, aromatyczna herbata i oszałamiający zapach mandarynek... A działo się, Kochani, cisza nie zapadła z byle powodu! Prezenty już czekają na zapakowanie, naprawdę już nie mogę się doczekać, żeby cichcem podłożyć kolorowe paczuszki pod choinkę! Świąteczna manufaktura zajęła mi sporo czasu (w skali tego, ile mogę poświęcić), ale bardzo się z każdego "wytworu" cieszę. I tak musiałam się ograniczyć... Z Pieszczochem na pokładzie jest bosko, ale w tym roku po prostu nie jestem w stanie obdarować tego typu prezentami wszystkich, z resztą nie wszyscy też lubią takie prezenty. Postanowiłam więc zrezygnować z szybkich, symbolicznych podarków, a skupić się na większych, bardziej pracochłonnych, paczuszkach dla tych, którzy na pewno się z nich ucieszą. Kupne prezenty też są przemyślane, więc nie ma tu wyróżnień, po prostu może za rok będę w stanie zrobić coś dla każdego, kto być może ucieszyłby się z takiej formy podarku. Ach, trudny temat! Ale czy jest ktoś, kto nie miałby z tym problemu, nawet najmniejszego? Ja mam zawsze ogromny! Łatwo mi wpaść na "kategorię" przedmiotu, ale już w konkretami bywa trudniej. No cóż, pozostaje mieć po prostu nadzieję na celny strzał w gusta osoby obdarowywanej...

A co w domu? Pojawiły się ostatnie dekoracje, które czekają gdzieś z boku na Święta. Zrobione właściwie "tak przy okazji", ale cieszą, mam nadzieję, oko domowników.

W zeszłym roku bardzo chciałam zrobić piernikową chatkę, ale w ciąży brakowało mi już na to sił. W tym ciągle brakuje mi czasu, ale od momentu, kiedy podpatrzyłam cudowną chatkę u jednej z norweskich blogerek, po prostu klamka zapadła i koniec! Domek z piernika powstał więc przy dopingach Pana Męża i Pieszczocha (który własną, maleńką piąsteczką przycisnął foremkę z choinką!). Doping był bardzo potrzebny, bo dach chatki raczył raz odpaść bezczelnie od ścianek i misterne zdobnictwo z lukru rozmaśliło się doszczętnie po ściankach domku... Ale zapas lukru pozwolił opanować sytuację i, chociaż już nie tak piękny, domek z piernika zdobi stół w salonie. Panowie, pełni podziwu nad tą nierówną walką z cukierniczo-architektoniczną materią, docenili efekt- Pan Mąż radośnie schrupał resztę materiału budowlanego, a Pieszczoch wykrzykiwał głośne "aaa!" na widok chatki. A oto nasz domek z piernika:








Książki w sypialni są już od jakiegoś czasu obłożone! Pięknie prezentują się na półkach, bardzo lubię klimat, jaki zagościł w naszym przytulnym pokoiku:



Ze skrawków papieru pakowego (znowu!) powstały takie oto rożki na gwiazdkowe słodkości:



A ze skrawków materiału podczas prezentowej pracy takie mięciutkie lizaki:



I jeszcze tylko nie mogę się doczekać ubierania choinki i krzątania w kuchni! Same Święta pachną coraz bardziej, przyszedł czas na komponowanie idealnego świątecznego menu. Już czuję korzenne aromaty w powietrzu, przeglądając przepisy prawie czuję smak tych wszystkich odświętnych potraw. Obok choinki to w gruncie rzeczy najbardziej świąteczna "dekoracja" domu - zapach domowych wypieków, sekretnych mieszanek ziół dodanych do soczystych mięs i świeżych ryb... Mmmmhmmm...! ...czy mówiłam już, że uwielbiam Święta? Nie? To mówię:

UWIELBIAM!

I życzę Wam cudownego przedświątecznego wieczoru!

Brak komentarzy: