Oczywiście najbardziej świątecznym symbolem jest choinka - w tym roku niestety sztuczna, w obawie o jej rychły koniec na podłodze w efekcie pieszczochowych zabaw. Z klasycznych bombek również postanowiłam zrezygnować, na choince zawisły jedynie koronkowe dzieła szydełka mojej babci.
Obok choinki stworzył się bardzo przyjemny zakątek. Anielskie świeczniki, pierniczki z masy solnej i inne ozdoby razem złożyły się na całkiem przyjemną dekorację. Wśród nich znalazł się prawdziwy skarb!
Tego drewnianego konika Pan Mąż dostał od swoich rodziców, kiedy był mniej więcej taki jak nasz Pieszczoch. Uważam, że jest po prostu fenomenalny, nie tylko z racji swojej historii!
Na stole pozostała pierniczkowa chatka i cyprysik od Pana Męża. Dołożyłam jeszcze tylko anioła zakupionego w zeszłym roku, a wszystko to stanęło na pięknym lnianym obrusie.
Gwiazdki z papieru pakowego też znalazły miejsce! Przymocowałam je do girlandy , którą położyliśmy z Panem Mężem na segmencie.
...a wszystko to z zapachem świątecznych potraw w tle, bez tego święta byłby niepełne. Moim absolutnym przebojem w tym roku jest tort-przekadaniec piernikowo-sernikowy! Pieczenie go było świetną zabawą, a smak...mmmhmmm...spełnia moje osobiste wymagania! Poza tym nie odmówiłam sobie przygotowania domowego pieczywa, strasznie lubię piec chleb, bagietki, bułeczki, chałki...mam nadzieję, że będę mogła to już wkrótce robić częściej, może nawet Pieszczoch mi pomoże? A jeśli nie, to niech przynajmniej mu smakuje! ...tak jak mi te Święta.
Wesołych i radosnych!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz