-Stasiooooooo, chodź do dużego pokoju, zrobimy zdjęcie!
Staś popędził przede mną i czekał ciekawy dalszych wydarzeń przy stole. Zdjęcie pierwsze wyszło tak:
Stasio rozejrzał się po pokoju i pyta;
-Mamusiaaaa, mogę zapalić choinkę, zapalić tutaj, o, tu, mogę?
No tak, Maluszek ma rację, przecież jeszcze nie zapaliliśmy światełek, za oknem po tej stronie jeszcze ciemno i szaro, zdecydowanie brakuje troszkę blasku. Ujęcie drugie, uwaga...
...i trzecie:
Patrzę na Stasia, który zawzięcie gmera przy stole. Zaciekawiona podchodzę do mojego brzdąca, który próbuje zepchnąć swoją matę stołową z Puchatkiem gdzieś na bok, na krzesło.
-Stasio, co robisz, Słoneczko? - pytam zbita z tropu.
Staś bez odpowiedzi usilnie próbuje zsunąć matę ze stołu:
Kiedy to się udało, uśmiecha się od ucha do ucha i mówi:
-Mamusia, tak ładnie jest, zobacz, ułożyłem!
Rozpłynęłam się.
Oto moja Latorośł dba o stylizację stółu.
To jednak nie koniec niespodzianek, Stasio zrywa się z miejsca i biegnie do swojego pokoiku. Kiedy wchodzę, jest zajęty układaniem pluszaków na oparciu sofki:
Misie dumnie prężą się na kanapie, kiedy rozlega się w domu pukanie do szyby.
-Babcia! - krzyczy Staś i biegnie do drzwi. Jeszcze rzut oka na dzieło mojego synka... Ech, ale jestem szczęściarą:) Babcia stara się rozgościć, a ja wstawiam na herbatę - obowiązkowo parzoną w gwiazdkowym czajniczku:
Drogi Mikołaju, po raz kolejny - dziękuję!:)
Cudownego wieczoru, Kochani!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz