niedziela, 3 marca 2013

"Czy Pani lubi wiśnie?"

-"Czy Pani lubi wiśnie?"

   Zdębiałam. Jakie wiśnie?! 


-"Noooooooo...tak."
-"Widzi Pani, malarstwo jest jak wiśnie."
  ....
  ....
  ....
-"Hmmmm.... Aha."



Tak właśnie wyglądała wymiana zdań między mną a profesorem malarstwa parę lat temu podczas studiów na Akademii. Nie wiedziałam dlaczego malarstwo, rysunek czy jakakolwiek inna dyscyplina sztuki miałaby przypominać wiśnie - aż do dziś. Chodzi o to, proszę Państwa, że wiśnie mają pestki!

...a dla tych, którzy swoje zdolności ćwiczą, machnięcie rysunku ze światłocieniem to pestka.

Na początku lekkie drżenie ręki, chwilowa niepewność pierwszych paru ruchów, ale szkic to tylko szkic, trzeba ruszyć dalej. Nie powiem, że było tragicznie, ale nie powiem również, że beztrosko i łatwo przypomnieć sobie o umiejętnościach, które już dawno nie były używane. Zmusił mnie jednak do tego powrotu kącik z komodą, o którym niedawno pisałam, że woła o zmianę. Oto moja skromna próba poprawy tego miejsca.

Po likwidacji przewijaka było tak:


Niezbyt ciekawie; kieszenie ciut przeszkadzają, powyciągane od upychania w nich smoczków, kremików, zasypek i grzechotek, wizualnie zdecydowanie odbiegają od ideału. Pfffffffffff....ale zdjąć - jeszcze gorzej! A to z powodu tłustych plam na ścianie, jakie zostawiły emolienty Pieszczocha w dwóch miejscach. Nie jest to dobry moment na malowanie pokoju, trzeba więc było wymyślić coś innego. Pomyślałam o naklejkach na ścianę. Nie jest to jednak przesadnie drobny wydatek, szczególnie na coś, co nie powaliło mnie na kolana, jeśli chodzi o bezpośredni wybór w sklepach. Wiele z dostępnych naklejek jest bardzo ładna, ale w moim odczuciu po prostu nie pasuje do naszej sypialni, w dodatku nie mam też tyle czasu, żeby pozwolić sobie na poszukiwania "tej  jedynej". Mogę za to zrobić znowu coś sama (koślawo, ale zawsze), tak więc po godzinie machania markerowym cienkopisem po białej okleinie wyszło coś takiego:



Frajda była przednia, radość z odzyskanej ściany również. Nawet Pieszczoch, po długiej wycieczce do schronu na Brusie, wydawał się szczególnie zainteresowany zmianami.

Wspomniana wycieczka była bardzo ciekawym punktem dzisiejszego dnia. Naszego małego lotnika interesowało wszystko dookoła wózeczka, szczególnie wojskowy samochód, w końcu takiego jeszcze nie ma do zabawy!



Miłego niedzielnego wieczorku!





Brak komentarzy: