Sama nie mogę uwierzyć, jak długo już nie pisałam. Codziennie myślę o tym, żeby usiąść do tego wieczorem, ale kiedy tylko odnajduję miękką, białą sofę, padam ze zmęczenia. Nasz Brzdąc ząbkuje, to nie tajemnica, nałożyło się na to jednak wiele innych rzeczy i bywa troszkę ciężej niż zazwyczaj. Nie ukrywam również, że w zimowe wieczory pisanie bloga ma poważną konkurencję w postaci odprężającej literatury przy kieliszku wina lub rozgrzewającej herbatce. Pisząc o herbacie muszę się Wam pochwalić - Pan Mąż wie dobrze, że jej po prostu potrzebuję jak powietrza i pamiętał o tym przy wyborze walentynkowego prezentu. Oto jego część - herbata Walentynkowa i śliczny kubek z otualczem, w kolorze i miękkości idealnie pasującym do otulacza, który kiedyś dla Niego koślawo wydziergałam (ważne, że z sercem):
Same Walentynki przebiegły niezwykle pośpiesznie, ale nie jest nam przykro z powodu natłoku spraw, komu byłoby przykro, kiedy synek daje najpiękniejszy walentynkowy prezent - pierwszy w życiu samodzielny kroczek! Już niedługo czeka nas z resztą przepiękna impreza - pierwszy roczek naszego Pieszczocha. Już od dawna myślę o tym, co powinno być na stole, bardzo lubię tematyczne zestawy menu. Tym razem postawię jednak na sprawdzoną klasykę, w końcu imię nasz Maluch ma prawdziwie polskie, niech więc polskie dania królują tego wieczoru obok tortu z dumną pierwszą świeczką. Ciągle myślę o moim Maluszku jak o paromięsięcznej kruszynce, a tu proszę, toż to już poważny Szkrab!
W domu również z powodu podrośnięcia Pieszczocha zmiany! Już od jakiegoś czasu nie przewijam go na przewijaku, zdecydowanie jest to zbyt niebezpieczne, Maluch siada bez problemu, najchętniej właśnie podczas przewijania. Komoda, na której leżała zwykle mata do przewijania, świeci więc pustkami, a mi jakoś ciężko znaleźć dla tej odzyskanej powierzchni zastosowanie. Kosze z zabawkami wyglądają bardzo dziwnie i wprowadzają wrażenie bałaganu, książki i książeczki również się nie sprawdzą, nasz mały Czytelnik przetrząsa swoją biblioteczkę parę razy dziennie (dlatego mieści się ona również w koszyku), z "braku laku" z komody patrzą na spokojny sen Pieszczocha dwa pluszowe miśki i cała nasza trójka ze zdjęcia. To jest jednak tymczasowe rozwiązanie i mam nadzieję, że już niedługo podzielę się nowym losem tego kąta. A może ktoś z Was podsunie mi pomysł?
A teraz niespodzianka.
Pod koniec września przyjedzie do nas z Australii pan Gerald! Nie mogę się już doczekać i planuję już w głowie całą listę polskich przysmaków, oj, coś ta polska kuchnia jakoś podstępnie mnie omamiła i sama zaczęłam ją mocno doceniać. Często odkurzam teraz starą książkę kucharską mojej babci i dzieło pani Ćwierczakiewiczowej. Pieszczoch też w tradycji mocno zasmakował - wczoraj ze smakiem pochłonął dwa kopytka, a dziś pół kluski śląskiej. Nie może być jednak zbyt monotonnie, tak więc jutro kuchnia francuska, a co!
Życzę, Kochani, smakowitego wieczoru!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz